sobota, 22 września 2018

Przemyślenia Dalajlamy i nie tylko...




   Dalajlama w trakcie wizyty w Szwecji powiedział coś, co zapewne niejednego odbiorcę wprawiło w zakłopotanie. No właśnie co takiego powiedział Wielki Przywódca Duchowy? Ano stwierdził, że Europa powinna być Europą, a uchodźcom powinno się pomóc edukując ich, aby mogli powrócić do swoich ojczyzn w celu ich odbudowy. Jak on tak mógł?! Przecież, zaraz, zaraz, nie wypada powiedzieć, że Dalajlama to nacjonalista, rasista - raczej też nie, żyjący w średniowieczu - nie, nie bardzo, kołtun - nie, no z całą pewnością Dalajlama powiedział coś innego, albo powiedział to, ale coś innego miał na myśli. Nie, to zdecydowanie wina mediów, znowu coś namieszały, źle zrozumiały, przeinaczyły. Trzeba spokojnie poczekać na sprostowanie, przecież Dalajlama taki światowy, oczytany człowiek musi wiedzieć co mówi, a jakże by inaczej, musi wiedzieć co mówi...
Czy należy nazwać Dalajlamę wariatem, po stwierdzeniu, że Niemcy nie powinny stać się krajem arabskim? Czyżby Dalajlama był kiepskim obserwatorem rzeczywistości, czyżby mało jeździł po świecie, czyżby zagubił gdzieś  swoją tolerancję?

   Mówi się, że w przeciągu 40 lat, rodowita szwedzka populacja stanie się mniejszością we własnym kraju. Niestety  niski współczynnik dzietności sprawia, że Szwecja stanie się pierwszym państwem imigranckim w Europie. Pierwszym, bo w niedługim czasie dotyczyć to będzie pozostałych krajów Europy. Ktoś spyta, a czy to źle? Nie, chyba nie. Pytanie tylko, czy w ten sposób Europa przetrwa? Europa przetrwa, ale z całą pewnością nie w takim wymiarze jakim jest dzisiaj.

   Samuel P. Huntington uważa, że politykę światową zdominują zderzenia między cywilizacjami. Źródłem konfliktów światowych staną się różnice kulturowe, które w znacznej mierze wywodzą się z podziałów religijnych. Stawia pod wątpliwość przetrwanie cywilizacji Zachodu. Czy amerykańskiemu politologowi należałoby również zarzucić kołtuństwo?

Dywan Jozan Sarouk 314x207

   Popieram wolność i tolerancję, ale nie chciałabym aby te wartości miały cokolwiek wspólnego z anarchią.  Mam nadzieję, że obrazek Europejczyka z dywanikiem pod pachą jest tylko moim urojeniem wynikającym z braku oczytania i własnej osobistej zaściankowości. Mam głęboką nadzieję, że mój irracjonalizm nie poparty odpowiednimi statystykami jest po prostu moją własną głupotą. I, o Boże, modlę się, aby faktycznie to wszystko świadczyło tylko i wyłącznie o mojej i innych, którzy mają podobne obawy, głupocie...
 " A głupota bywa wszędzie, w domu, w szkole i w urzędzie, na ulicy i stadionie, niech ją więc piekło pochłonie".







http://www.jozefolek.pl/wiersz/oda-do-glupoty
https://pixabay.com/pl/dalajlama-tibet-buddyzm-lama-2244829/
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/z-powodu-zmasowanej-imigracji-szwedzi-stana-sie-mniejszoscia-we-wlasnym-kraju


sobota, 15 września 2018

Niesamowita Historia Wielkiej Gruszki - dla Tych co bajki lubią i nie tylko





   Z okazji szóstych urodzin Alicji wybrałyśmy się razem z jej koleżanką do Pioniera na bajkę o Wielkiej Gruszce. Wstyd się przyznać, ale pierwszy raz miałam okazję obejrzeć seans w "Kiniarni " i naprawdę się zachwyciłam. Nie dość, że bajka na poziomie moich oczekiwań, to miejsce cudowne. Wyszłam z kina bez bólu głowy, którego powodem zawsze było nagłośnienie, jakby każdy przychodzący do kina był przygłuchy i domagał się ogromnej ilości decybeli. Kolejna rzecz, to obraz - sama bajka w sobie nie przytłaczająca, bez nadmiernej ilości efektów specjalnych, bez zbędnej agresji, bez wszystkiego co sprawia, że po obejrzeniu czujemy się przytłoczeni i po prostu zmęczeni, a nasze dzieci wychodzą z oczopląsem i dodatkową dawką adrenaliny. A w "Kiniarni" seans w odbiorze jest czystą przyjemnością, przy kawie i soku można się podelektować nie tylko obrazem, ale również panującą tam atmosferą. Ala z koleżanką sącząc sok pomarańczowy spokojnie mogły komentować co się dzieje na ekranie. Intymna, ale zarazem swobodna atmosfera sprawiła, że po raz pierwszy wyszłam z kina wypoczęta i zrelaksowana, bez bagażu zbędnego stresu spowodowanego nadmiarem "wrażeń", które podobno mają uatrakcyjnić dzisiejszy każdy obraz filmowy. Brak popcornu i chipsów również można uznać za plus, najwyraźniej mnie amerykańska pop kultura już znudziła, wolę coś innego, coś co pamiętam trochę z mojego dzieciństwa. Człowiek  po zachłyśnięciu się "nowoczesnością"  tęskni za 'normalnością'. Tam nadal stoi pianino wykorzystywane przez tapera. Ja miałam wrażenie, że chwilami brakowało tylko Krystiana Zimermana...


Niesamowita historia Wielkiej Gruszki - galeria zdjęć - Zdjęcie nr. 12




Dziewczynki zadowolone, gdyż siedząc przy stoliku na którym położyły swój "niezbędnik" w postaci prezentów oraz kilku innych istotnie ważnych rzeczy, mogły celebrować każdą chwilę. Przygody Gruchy pochłonęły je całkowicie, a blaszany smok, którego właścicielem był lekko psychodeliczny Ulisses częstujący smoczymi ciasteczkami sprawiał wrażenie najgroźniejszej postaci w całej bajce. Co prawda Ulisses był bardzo wrażliwy i szukał przyjaciół, ale jakoś wszyscy uciekali i niekoniecznie chcieli z nim pozostać w jego smoczej łodzi, nawet za cenę pysznych smakołyków, które serwował. Ala po udanej ucieczce głównych bohaterów z rąk fascynata wszystkiego co smocze, była bardzo smutna, gdyż Ulisses był naprawdę bardzo samotny. Jak widać na wrażliwość dziecka można liczyć zawsze bez względu na panujące okoliczności.❤
 Zwariowani piraci rozluźnili atmosferę, bo w ogóle nie byli straszni, a kapitan piratów w niczym nie przypominał legendarnego Jacka Sparrowa ( no może tylko troszeczkę )☺

Niesamowita historia Wielkiej Gruszki - galeria zdjęć - Zdjęcie nr. 3





Jak to w bajce wszystko kończy się dobrze, misja zostaje wykonana, a główni bohaterzy pokonują zło w iście przebojowy sposób.



Niesamowita historia Wielkiej Gruszki - galeria zdjęć - Zdjęcie nr. 1



Polecam, warto zobaczyć i koniecznie w "Kiniarni" w Szczecinie☺



Niesamowita historia Wielkiej Gruszki - galeria zdjęć - Zdjęcie nr. 17




No i Gruszka była rewelacyjna❤



https://www.filmweb.pl/film/Niesamowita+historia+Wielkiej+Gruszki-2017-790541/photos

niedziela, 9 września 2018

Czy Putin to nie Putin?


I znowu wkręciłam się w politykę. Trudno, niestety zafascynowała mnie moja ostatnia rozmowa ze znajomym dotycząca Rosji i Ukrainy. Wiadomo, jeśli mowa o Rosji od razu pojawia się osoba prezydenta Putina. Próbowałam zrozumieć co się dzieje na Ukrainie, dociec dlaczego dzisiejsza Ukraina w dobie XXI wieku dalej ma problem z własną państwowością. Nie do końca mi się to udało, bo  jako statystyczny Polak, który obserwuje wydarzenia w telewizji i przyjmuje informacje za fakt, zapomniałam, że nie wszystko jest takie jak ja widzę. Oczywiście, przekonana, że sytuacja Ukrainy, to wina Rosji, ale myśląc Rosja mówiłam o Putinie. Mój znajomy był bardzo wyrozumiały i spokojnie próbował mi pewne rzeczy wytłumaczyć.
- Ula, ale o jakim Putinie my mówimy?- spytał bardzo spokojnie.
- Jak to, o jakim? - zdziwiłam się niezmiernie. - Tym, który rządzi Rosją! - wydawało mi się to logiczne, natomiast jego zapytanie totalnie absurdalne.
- A skąd wiesz, że Putin to Putin? - znowu ten spokojny ton...
 - Co masz na myśli? - pytam lekko już podirytowana.
- Zobacz, bo ja nie mam pewności, czy ten Putin, którego pokazują w telewizji to naprawdę Putin.
- Chyba nie sugerujesz, że Putin jest podstawiony, że niby ma sobowtóra..
- A nie zdziwiło cię, że zniknęła jego żona i dzieci.
- Podobno się rozwiódł -odpowiedziałam nie do końca pewna tego co mówię - Nigdy się nad tym nie zastanawiałam - ciągnęłam dalej.
- Tak, rozwiódł się... - powtórzył i popatrzył na mnie chyba jakby lekko ze współczuciem.
- A pamiętasz Jelcyna, bez przerwy napity chodził - kontynuował.
- Ej tam zaraz napity, u nas to jest tak zwana choroba filipińska, może Jelcyn też na nią chorował - zaśmiałam się, ale jakoś nie miałam ochoty na tłumaczenie zawiłości naszych spraw politycznych, więc szybko dodałam - Nie, no jasne, że pamiętam, zawsze był napity.
- Właśnie, myślisz, że on rządził krajem i pokazywał się na najważniejszych spotkaniach. 
- On też miał sobowtóra?! - wypaliłam, ale przystopowałam trochę, gdyż nie chciałam wykazać się nadmierną naiwnością.
- Nie jednego, ale to już od dawna wiadomo, taka jest polityka na wschodzie, rzecz normalna, nikogo to już nie dziwi.
- Mnie dziwi, bo jakoś tak nie bardzo do mnie dociera. Twierdzisz, że Putin ma sobowtóra, a może nawet kilku, w takim razie kto rządzi w Rosji? Generałowie?
- Nie wiem, czy generałowie byliby w stanie tak rządzić...
- No, ale od Rosji to jesteście wciąż uzależnieni, prawda?
- Całe moje życie, moich rodziców, dziadków tak było i prawdopodobnie nic już tego nie zmieni. Wiesz, u nas mówimy, że Japonia nie ma nic, a wszystko tam jest, rozumiesz, tam nie ma nic, nie ma ropy, nie ma węgla, a my to wszystko mamy, oprócz tego dostęp do jednego i drugiego morza i wiesz, co się jeszcze mówi, że na Ukrainie wszystko jest, ale nic nie ma....
- No tak, wygląda na to, że o ironio, za dużo macie. Ale co z Majdanem, przecież próbowaliście coś wywalczyć, pozbyć się władzy, która była podległa Rosji.
- Majdan powiadasz, ja nie wiem, ale po Majdanie wszyscy pięknie i zgodnie podzielili się tortem-jedna część przypadła władzy, którą rzekomo próbowaliśmy obalić, druga-władzy, która rzekomo miała być tą nową niosącą wyzwolenie, a trzecia przypadła Stanom Zjednoczonym...
- Stanom Zjednoczonym? - zdziwiłam się, jakoś nie bardzo mi to pasowało. Ale reszta wcale mnie nie zdziwiła, przypomniałam sobie rozmowy naszych polityków na szczeblu w słynnej "Magdalence".
 - No ale, to co z tym Putinem, nie żyje, pojechał na Majorkę, wylądował na Księżycu? - dopytuję.
- A czy to ważne, nie wiadomo co się z nim dzieje, jak widzisz nie jest niezastąpiony - odpowiedział z lekkim uśmiechem .
- Jeśli jest jak mówisz, to dlaczego ja o tym nie słyszałam, u nas się o tym nie mówi, a przecież taka informacja byłaby polityczną bombą - niestety na te wątpliwości nie uzyskałam żadnej odpowiedzi. Poszłam do domu i pomyślałam, że przecież w polityce to wszystko możliwe. Przemknęło mi nawet przez myśl, że prezydent Duda, to nie Duda, a może też ma sobowtóra☺
W domu sprawdziłam, fakt trochę się u nas mówiło na ten temat, ale żaden ceniący się dziennik nie podjął tego tematu na poważnie. Niemieckie media publikują wywiad z żoną Putina, która twierdzi, że jej mąż nie żyje. I chyba w rzeczywistości, informacje dotyczące Putina i jego sobowtóra w naszych mediach traktowane są jako plotki. Ale poszperałam i wiecie co znalazłam?! Putin naprawdę ma sobowtóra i od razu się w nim zakochałam!!!!!!





  Niepozorny mieszaniec stafordshire terriera i owczarka niemieckiego to wypisz wymaluj rosyjski prezydent 


https://www.fakt.pl/wydarzenia/swiat/internet-smieje-sie-z-sobowtora-prezydenta-rosji-wladimira-putina/29ddxtk#slajd-1

niedziela, 2 września 2018

A to mi "Lotto"





Nie wiem dlaczego, ale myślami wciąż wracam do bardzo kameralnego koncertu zespołu "Lotto", który odbył się 9 sierpnia bieżącego roku w Szczecinie. Szczerze mówiąc, przychodząc na ten koncert nie wiedziałam do końca czego się spodziewać. Nie nastawiałam się szczególnie, po prostu jak każdy z nas lubię muzykę i po okresie intensywnego "postu" stwierdziłam, że najwyższy czas ruszyć się z domu. Przyznaję, o istnieniu "Lotto" wiem od dłuższego czasu, ale wstyd przyznać nie słyszałam ich do tej pory na żywo. Owszem, słyszałam, że w 2016 roku ich płyta "Elite Feline" została uznana przez Gazetę Wyborczą za najlepszą płytę roku, ale jakoś w tamtym momencie zupełnie nie dotarło to do mnie. Dlaczego wciąż  myślę o tym koncercie? Czuję, że dałam się wciągnąć w coś co trudno zdefiniować i właśnie to sprawia, że zastanawiam się, ale jak to możliwe?
Trzech gości sprawiło, że przez chwilę wyłączyłam się ze swojego jestestwa, a uwierzcie mi jest to naprawdę dużą sztuką, żebym ja wiecznie stąpająca realnie po ziemi i wszystkim zamartwiająca się na zapas kobieta zapomniała  o wszystkim dookoła. Nie jestem ekspertem od muzyki, ale tu chyba nie o to chodzi. Nie mam zamiaru rozpisywać się na temat akordów, taktów, rodzaju sprzętu i tak dalej. Wiem jedno, każdy z muzyków był na swój sposób intrygujący. To nic, że grali razem i tworzyli jedność, ale ja miałam wrażenie, że momentami skupiałam się na każdym z nich osobno. I to było piękne, gitara i gitara basowa - Łukasz Rychlicki - Boże, czy to jest możliwe, granie tak precyzyjne, ale odlotowe, perkusja - Paweł Szpura - siedziałam w pierwszym rzędzie na podłodze, miałam możliwość poczucia tych wszystkim dźwięków własnym ciałem, wibrowałam dosłownie cała (!), gitara basowa - Mike Majkowski - świetne brzmienie, miało się wrażenie, że był tylko on i jego "ukochana", ciężko było wzrok od niego oderwać. Widziałam, że niektórzy słuchali z zamkniętymi oczami, ja nie mogłam, bo zafascynowała mnie nie tylko muzyka, ale sami jej twórcy. To nie tylko moje wrażenie, gdyż moja towarzysząca mi siostra szczególną uwagę skupiła na perkusiście (  taki tam babski wątek ) ☺
 Najlepszą rekomendacją jest to, że już prawie miesiąc minął, a ja wciąż przeżywam to gdzieś wewnętrznie. Nie, nie jest to zdecydowanie muzyka dla każdego, nie każdego porwie, nie każdy się nią podelektuje. Nie twierdzę, że jest dla wybranych, nie, to nie o to chodzi... Mimo wszystko jest to muzyka alternatywna i trzeba mieć w sobie to "alternatywne" coś, "alternatywne Ego", "Ego", które pozwoli się oczarować i unieść wysoko aż do Nieba.
Łukasz Rychlicki w wywiadzie dla Gazety Wyborczej powiedział: "Rzeczy, które mam w głowie, przekładam na język dźwięku" - poruszyło mnie to niezmiernie, bo to trochę tak jak z pisaniem, tylko język dźwięku zamienia się w słowa.
2x20=40, tylko tyle i aż tyle...
Tych co chcieliby zrozumieć, zapraszam do posłuchania "Lotto"☺









http://wyborcza.pl/7,113768,21132610,wygraj-z-lotto-elite-feline-https://pixabay.com/pl/muzyk-rockstar-zespół-muzyka-664432/-roku-wyborczej.html


" Kształt wody"

Dopiero teraz obejrzałam oscarowy film 2018 roku "Kształt wody". Baśń dla dorosłych, cokolwiek oznacza słowo baśń, jak dla mn...